czwartek, 11 grudnia 2014

Gorący Mikołaj

Jedną z najbardziej przeze mnie ulubionych działalności ,,społecznych" jest moje grudniowe wcielanie się  w postać św. Mikołaja. I choć zdaję sobie sprawę, że świętemu pomagają różni tatusiowie, dziadkowie, wujkowie, a czasami też zawodowi przebierańcy, ja tę swoją rolę traktuję najzupełniej poważnie. Mikołaj musi być profesjonalny, gdy występuje po raz szósty przed ćwierć tysięcznym audytorium dzieci z trzebińskiej szkoły nr 6.
Po kilku latach moich przebieranek tylko niewiele z nich domyśla się, że w rolę świętego wciela się mąż pani profesor. To mój duży osobisty sukces. Tym bardziej, że moja rola pomocnika świętego nie ogranicza się tylko do rozdawania prezentów, biorę również czynny udział w końcówkach mikołajkowych przedstawień. W tym roku było ciężko z racji zapalenia oskrzeli zakrzyczeć wesoło - Hoo Hoo Ho,  ale jakoś z mikołajową pomocą się udało. Dzieciaki  były obdarowane prezentami i prześwietlone "bramką lotniskową dobrych i złych uczynków", a Mikołaj, który stracił głos udał się niebieską Pandą na zasłużony odpoczynek, pod ciepłą pierzynę zażywając przedtem sporo medykamentów. Nie ma to jak być św. Mikołajem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz