środa, 12 listopada 2014

Wywiad

Moja pierwsza zagraniczna podróż. Wiedeń 1989
Jesteś rodem z Krakowa?
Urodziłem się w Krakowie 24 listopada 1971 roku. Pochodzę ze starej krakowskiej rodziny Urlatów. Dzieciństwo spędziłem na Białym Prądniku, w domu wybudowanym przez mojego pradziadka.
To prawda, że chciałeś zostać marynarzem?
Tak. W 1986 roku skończyłem szkołę podstawową. Zdecydowałem, że wybiorę się do Szczecina, by zdawać do tamtejszego Technikum Morskiego. Egzamin zdałem, ale akurat w tym roku nie było przyjęć na wydział okrętowy. Dostałem informację, żebym wrócił za rok, wtedy przyjmą mnie bez egzaminu.
Ostatecznie trafiłeś do szkoły gastronomicznej i podjąłeś pracę jako kucharz. Po latach zostałeś szefem kuchni. Może pochwalisz się gdzie i dla kogo gotowałeś?
Gotowanie to zawsze była moja pasja. Postanowiłem iść do szkoły gastronomicznej, bo w razie czego mógłbym zostać kucharzem na okręcie. Zostałem jednak w Krakowie i tu podjąłem pracę.
W oczekiwaniu na Władimira Putina
Szlify kucharskie zdobyłem w hotelu Cracovia, potem pracowałem w Ibis-Hotel i byłem szefem kuchni w pięciogwiazdkowym hotelu Piast-Crown. Gotowałem dla wielu możnych tego świata, pisarzy, aktorów, sportowców, polityków m. in. Jacquesa Chiraca, Wladimira Putina, Piotra Skrzyneckiego, Zbigniewa Religi , Andrzeja Łapickiego i wielu wielu innych. Po tych czasach został mi sporej wielkości zeszyt z dedykacjami od owych sław.
A co sprawiło, że zostawiłeś „wielki świat” i znalazłeś się w Psarach?
Poznałem moją przyszłą żonę Dorotkę, zakochałem się i tak zamieszkałem w Psarach. Dziś nie wyobrażam sobie bym mógł mieszkać w innym miejscu.
Mimo, że zrezygnowałeś z pracy szefa kuchni, nie zostawiłeś gotowania.
Chciałem dalej rozwijać się jako kucharz, a do tego miałem marzenie, by prowadzić własny hotel. Dziś mam jego namiastkę w postaci Domku Cioci. Oprócz tego prowadzę firmę cateringową. Organizuje przyjęcia urodzinowe, chrzty i inne imprezy. Wielu z mieszkańców Psar miało okazję poznać moją kuchnie.
Skąd wziął się pomysł na założenie Stowarzyszenia Nasze Psary?
Dedykacja od dziewczyny Bonda, Izabeli Scorupco
To było wtedy, kiedy nosiłem się z zamiarem założenia Domku Cioci. Chcieliśmy z Dorotką pójść w kierunku turystyki. Mieliśmy zamiar wypromować naszą wieś, stąd wzięła się strona internetowa i Stowarzyszenie Nasze Psary.
Jak oceniasz działalność stowarzyszenia po ponad 4 latach pracy?
Najcenniejsze jest to, że udało nam się zgromadzić w nim grupę ludzi, którym tak samo jak nam zależy na Psarach. Chodzi tu nie tylko o turystykę, ale i odkrywanie historii oraz realizowanie bieżących spraw ważnych dla wsi. Zorganizowaliśmy wiele akcji, wystaw, wydarzeń kulturalnych i imprez, tych ostatnich głównie dla dzieci, Co najważniejsze o Psarach usłyszano nie tylko w powiecie czy województwie, ale i w całej Polsce. Wieś w końcu stała się znana.
Dlaczego zdecydowałeś się wziąć udział w tych wyborach? Zawsze stroniłeś od polityki.
To prawda, nie należę do żadnej partii. Jestem człowiekiem niezależnym. Dziś czuje się pełnoprawnym członkiem lokalnej społeczności. Znam problemy Psar, wiem jak je rozwiązać. Po prostu dojrzałem do tego. Jestem pełen pomysłów i energii. Uważam, że potrzebny jest powiew świeżości, a miejscowość zasługuje na to, by się rozwijać.  Co bardzo ważne, dostawałem też dużo sygnałów od ludzi, którzy widzą mnie jako przyszłego radnego.
Czym dziś są dla Ciebie Psary? Co się w nich podoba? A czego Ci tu brakuje?
Dedykacja od Zdzisławy Sośnickeij
Psary okazały się miejscem, którego zawsze szukałem. Jest to jedna z najpiękniej położonych miejscowości, mamy tu niezwykłe ukształtowanie terenu, przyrodę i historię. Natomiast jesteśmy nieco zapóźnienie względem okolicznych wsi względem estetyki i infrastruktury. Braku tu także szans dla młodzieży, dlatego opuszczają naszą wieś.
Piękna i posiadająca długą historie okolica sprzyja Twoim licznym pasjom.
Z Krakowa przywiozłem ze sobą zainteresowanie astronomią. Dziś jeszcze pokazuje dzieciom odwiedzającym Domek Cioci plamy na słońcu. Już tu na miejscu zająłem się poszukiwaniem skamieniałości, w które obfituje okolica. Pasjonuje mnie również lokalna historia. Ostatnio wciągnęło mnie również zbieranie grzybów, których mamy sporo w pobliskich lasach.
I na koniec. Czego można Ci życzyć?
Chciałbym żeby za cztery lata miejscowość była piękniejsza niż dziś. By udało się zaktywizować lokalną społeczność, a młodzież miała szansę na zostanie w rodzinnej wsi. Chciałbym nadal realizować swoje pasje, a przy tym pomagać Psarom i ich mieszkańcom. A z sfery marzeń, życzyłbym sobie, aby kiedyś udało się znaleźć w Psarach kompletny szkielet dinozaura. Rozsławiło by to naszą miejscowość na cały świat.

 Z Tomaszem Piszczkiem rozmawiał Piotr Matan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz